piątek, 16 października 2015

Kolorowa Wenecja Północy


Jesienna słota skłania mnie do wakacyjnych refleksji. Tym bardziej, że lato zawsze kojarzy mi się z radosnym czasem, pełnym słońca. Dla mnie i dla mojej rodziny, lato to w szczególności czas podróży i przygód, odkrywania nowości, ale także poszukiwania dekoratorskich inspiracji na długie zimowe wieczory. Aby przedłużyć wspomnienia powracam do wspólnie spędzonych dni, gdy było sielsko i anielsko.

Jak co roku, nasza rodzinna część zespołu Angelo Antique w postaci Oskara, Alberta i mnie łączy się turystycznie z reprezentantami Paulina Kania Photography w osobie samej Pauliny, Piotra i Jeremiego. Nasze podwójne trio wyruszyło na kilkudniowy podbój miasta kulturowych kontrastów – Amsterdamu.

Ktoś kiedyś powiedział: "Diament jest jeszcze w Amsterdamie. Odnajdziemy go."
Naszym celem, nie były główne ulice słynące z coffee shopów, zapachu smażonych frytek, czy też czerwonych latarni, lecz miejsca i lokalne zakamarki, gdzie można spotkać prawdziwych mieszkańców, tej stojącej na wodzie metropolii, zwanej Wenecją północy. Amsterdam, to stolica inna niż wszystkie pozostałe, ponieważ nie przytłacza swoim ogromem, gdyż jest bardzo kameralna i cicha.

W swojej pieszej wędrówce napotkaliśmy ulicę, której nadaliśmy miano szczęśliwej. A wszystko za sprawą czujnego i zarazem fotoreporterskiego oka Pauliny Kani, która uwieczniała momenty życia miejskiego. Gdy Jej spostrzegawcze „szkiełko i oko” na swoim przeciwległym krańcu uwieczniało ludzi, zawsze nas radośnie pozdrawiali. Mieliśmy wrażenie, że czas w tej części miasta płynie innym rytmem, a napotkani ludzie są bardzo otwarci, niezależnie od kultury i pochodzenia. Widać było, że tutejszy styl życia łączy w sobie radość i śmiech.

Malownicze uliczki ze stojącymi pod linię kamienicami, utkane licznymi kanałami, gdzie za rogiem niespodziewanie wyłania się kawiarnia bądź kolejny most, dopełniały nasze uczucie zaczarowania. Chodząc wąskimi pasażami wzdłuż wody, chłonęliśmy miejską i niczym niezakłóconą atmosferę niezwykle przyjaznych mieszkańców.


Po powrocie do domu okazało się, że w swojej pamięci każdy z nas zabrał ze sobą, nie wspomnienie kanałów, mostów i rowerów, lecz uśmiechniętych ludzi – tych w kolorowych włosach i tych, którzy beztrosko siedzieli oraz tych rozbawionych i wszystkich innych… Każdy z nas we wspomnieniach stworzył swój osobisty kolaż z napotkanych twarzy.  

Diament został odnaleziony.











Ela z Angelo Antique oraz Paulina z Paulina Kania Photography 


Zespół Angelo Antique rodzinnie










4 komentarze:

  1. Fajne wspomnienia:)
    To przyjazne nastawienie do drugiego czlowieka wydaje sie byc cecha charakterystyczna krajow dawniej okreslanych jako zachod.
    Do teraz , kiedy przyjezdzam w odwiedziny do PL uderza mnie nadecie, wrecz nadmuchanie sztuczna godnoscia i powaga. Nikt sie nie usmiecha do siebie na ulicy. Kiedy ja to robie ( no wiesz , wychodzisz ze sklepu, wsiadasz do windy itp.) odwracaja wzrok i potrafia nie odpowiedziec na powitanie.
    Takie biedne smutaski.
    Ewa
    Co do ostatniego zdjecia - w Berlinie jechal na rowerze jego kolega i mial ubrane tutu. Do adidaskow:)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ewa,
      myślę, że nastawienie do drugiego człowieka w Polsce powoli się zmienia, ale z pewnością będzie to proces długotrwały. Na całe szczęście podróże nam dodają skrzydeł i na co dzień staramy się otaczać ludźmi, którzy się uśmiechają. Pozdrawiamy ciepło !
      P.S. Przypuszczam, że zabawnie wyglądało połączenie tutu do adidasów i tym bardziej na rowerze :)

      Usuń
  2. ale Was ładnie łodzianka ustrzeliła :)))) złapała szczęście :)

    OdpowiedzUsuń