piątek, 24 lutego 2017

Wokół duńskiego stołu


Duński przepis na szczęście, to uprawianie hygge poprzez tworzenie nastroju i coś, czego się doświadcza. Duńczycy mają we krwi umiejętność aranżowania przytulnej atmosfery i intymności. To pewien sposób na życie oparty o minimalizm budujący spokój.
Odkąd mieszkam w Skandynawii, zrozumiałam, że ambiance dla Duńczyków, to odwołanie do natury, dlatego tak często w ich wnętrzach pojawia się drewno. Klasyką gatunku są przedmioty dekoracyjne do stołu, które zawsze są użyteczne, gdyż ludzie z krajów nordyckich są skromni ale ponad wszystko praktyczni.

Zamiłowanie do dekoracyjnych drobiazgów wynika z faktu,  że życie w Danii "kręci się" wokół stołu. Ogromną wagę przywiązuje się do wspólnego spożywania posiłków. Dobre jedzenie w miłym towarzystwie to prawdziwy rytuał. A co jadają Duńczycy?

Otóż, na tradycyjny lunch składa się potężna kanapka smørrebrøt z marynowanym śledziem albo z leverpostej - pasztetem z wieprzowej wątróbki z dodatkiem smalcu.

sobota, 18 lutego 2017

"Mała czarna" pachnie wiosną


W powietrzu czuję wiosnę, no prawie wiosnę, w zależności od tego czy jestem w Szwecji czy w Polsce. Niezależnie od tego, jak na prawdziwą kobietę przystało, pragnę “przewietrzyć szafę”. Po zimie, moją szafę nazywam mordorem… bo to co się tam dzieje, zakrawa o pomstę do nieba… Trzeba zrobić remanent i selekcję, by znowu powiało świeżością i bym ponownie mogła cieszyć swoje oko, jakimiś nowościami. Jak zwykle sezon na sukienki zaczynam zawsze, ale to zawsze od zakupu “małej czarnej”. To klasyka gatunku i nieodłączny atrybut każdej kobiety… Osobiście, bez “małej czarnej” żyć nie mogę i jest ona niezaprzeczalnie kanonem mojego wizerunku…  


Natchnienie przychodzi samo z siebie, gdy nalewam sobie kieliszek, dobrego, półwytrawnego, czerwonego wina Pinot Noir. Otulona w koc, wyciągam się w relaksującą pozycję na moim szezlągu, sięgam po moje ulubione wydanie albumowe zakupione w Mediolanie i zanużam się w celebrowanie mojego spotkania z Coco...