Móc dosłownie
ocierać się o modę na każdym kroku, to niepowtarzalna euforia, szczególnie dla
kobiety. Wszystko jest dopracowane w każdym calu i nic nie jest przypadkowe. Od
architektonicznych doskonałości aż kręci się w głowie. Na ulicach nie ma
uczucia pośpiechu, pomimo tego, że miasto tętni życiem. Tym bardziej pochmurne
i deszczowe dni zapraszają na espresso dopio.
W Milano nawet kawa smakuje inaczej,
a jedząc odnosi się wrażenie, że serwowane potrawy również odzwierciedlają
kunszt mody, tyle że kulinarnej.
Pomyślałam, że w kraju o takim klimacie i pysznym jedzeniu, nie
można żyć inaczej, jak tylko modnie i wygodnie.
A poza tym, prawdziwym grzechem było by nie podążać tym nurtem.
Wdycham
Mediolan wszystkimi zmysłami i karmię się estetyką otoczenia uliczek, które
przemierzam. Na głównym placu Duomo z
okazałą katedrą, otoczoną wieloma pasażami, ale także krużgankami, stosunkowo
łatwo odróżnić turystów od lokalnych mieszkańców, ponieważ w mieście mody,
wyraźnie widać tę granicę. Napałam się widokiem eleganckich kobiet, ubranych
bez nadmiernej pruderii i zadbanych mężczyzn w gustownie dobranej kolorystyce
markowej odzieży.
Z racji
nagannej pogody, odkrywam Milano trochę
jakby „od środka”. Odwiedzam muzeum techniki, gdzie same modele i techniczne
cuda słynnego na cały świat Leondardo Da
Vinci zachwycają mnie jego wizjonerskim geniuszem. Większości z nas dzieła
tego artysty kojarzą się z malarstwem, ale przecież był także wynalazcą,
mechanikiem i odkrywcą w jednej osobie.
Następnie, zmierzając
w stronę Triennale Design Museum, mijam
na swojej drodze szykowne galerie, znanych włoskich projektantów. Przed witryną
Prady czy Valentino aż roi się od azjatyckich turystów. Idąc dalej, spotykam
interesujące butique z galanterią dla naszych pupili. Mijając kolejny sklep,
tym razem rowerowy nawet nie dziwi mnie fakt, że również i one zostały
dotknięte czarodziejską różdżką włoskich projektantów.
Będąc w kolebce
światowego designu można doświadczyć wiele kontrastów i niebanalnych zestawień.
Kształty, kolory i prostota to najwyraźniej cała idea włoskiego designu "Made in Italy", która
wyłoniła się z kreatywnej destrukcji w latach ’60 ubiegłego stulecia.
Zwiedzając
Muzeum Designu dowiedziałam się, że szwedzki design ma wiele wspólnego z
Włochami. Tuż po II Wojnie Światowej wielu Szwedów, z racji biedy panującej w
ich kraju, wyruszyło w podróż do Włoch „za chlebem”. Wielu z tych emigrantów
zdobywało wiedzę i fach w zakresie designu. Gdy po latach powrócili do ojczyzny,
zaczęli tworzyć własne projekty, dając tym samym napęd do tworzenia
innowacyjnych produktów i mebli, prostych w formie.
Z mojej
wycieczki do Mediolanu powróciłam do Angelo Antique cała natchniona
i zahipnotyzowana włoskim Bella.
i zahipnotyzowana włoskim Bella.
Chociaż tak na prawdę, żyjąc na codzień w tym otoczeniu moda powszechnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz